Zaginione światy Mu
pdf > do ÂściÂągnięcia > download > ebook > pobieranie
 
Cytat
Ab igne ignem - z ognia ogień. (Cycero). (Cycero)
Start Zaćmienie, Zajecia 2, zaaowanane,
 
  Witamy

Zaginione światy Mu, Atlantyda, Lemuria, Mu, starożytne cywilizacje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zaginione światy Mu, Lemurii i Atlantydy
Piątek, 03 Grudzień 2010 00:00 |
Atlantyda, Mu i Lemuria doskonale funkcjonują w dzisiejszej
ezoteryce oraz literaturze poświęconej alternatywnym wersjom
historii ludzkości, choć mało kto zastanawia się, skąd właściwie
pochodzą opowieści o dwóch ostatnich. Zaginione lądy to
tematyka niezwykle chwytliwa, i choć trudno w tej sprawie o
namacalne dowody, byli i tacy, którzy twierdzili, że są w ich
posiadaniu. Czy możliwe jest, że mit o zaginionej cywilizacji ma
w sobie choć ziarenko prawdy?
____________________
Keith FitzpatrickMatthews
Zaginione kontynenty i wyspy – nieistniejące już masy lądu, które
pochłonęło morze, stanowią bardzo wdzięczny temat dla
literatów. Są przedstawiane zarówno jako krainy rajskiego
spokoju i dobrobytu, albo też istne piekło. Porusza się też
wszelkie możliwe hipotezy odnośnie ich założycieli, choć
tematyka ta posiada jeden mankament – z racji tego, że miejsca
te dosłownie „zatonęły” w mrokach dziejów, informacji o nich nie
da się w żaden sposób zweryfikować a osoby zajmujące się
popularyzacją tej tematyki dodają do nich często nowe elementy uzależnione jedynie od ich własnej fantazji.
ATLANTYDA
Najbardziej znanym i najpopularniejszym ze wszystkich zaginionych
lądów jest Atlantyda leżąca rzekomo pośrodku Oceanu Atlantydzkiego,
choć poszukiwano jej już niemal wszędzie (np. na Cyprze i Sardynii),
nawet w Nowym Świecie. Po raz pierwszy wspomniał o niej Platon w
swych dialogach pt. „Timajos” (Τιαιος) i „Kritias” (Κριτιας), napisanych u
schyłku jego życia, kiedy idea zaginionego lądu leżącego na zachód od
Grecji była formą przypowieści funkcjonującej w greckim życiu
publicznym. W pierwszym z dialogów kuzyn Platona, Krycjasz, wyjaśnia
w jaki sposób dowiedział się o historii Atlantydy od swojego dziadka,
który z kolei poznał ją od swego ojca, o której temu powiedział sam
prawodawca ateński, Solon (638559 p.n.e.). Zgodnie z Platonem,
Solonowi o Atlantydzie powiedział kapłan ze świątyni w Sais, kiedy ten
odwiedził Egipt w 590 r. p.n.e. Twierdził on, że dziewięć tysięcy lat
wcześniej (a więc ok. 9590 r. p.n.e.) przodkowie Ateńczyków toczyli walki
z Atlantami, z których ręki ucierpieli. Atlanci zamieszkiwać mieli wyspę
położoną na zachód od Słupów Heraklesa (starożytnej nazwy Cieśniny Gibraltarskiej) i byli potomkami boga Posejdona,
choć już nieco upadłymi. Zarówno Atlantydę, jak i Ateny przed wieloma tysiącami lat zrównać miało w ciągu „jednego
straszliwego dnia i nocy” potężne trzęsienie ziemi.
Artystyczna wizja Atlandydy
„Kritias” powtarza tę samą opowieść, ale z większą ilością szczegółów, wyjaśniając, w jaki sposób bogini Atena tuż po
stworzeniu świata zdecydowała o założeniu Aten, w których w prehistorycznym okresie władzę sprawowała wojskowa
oligarchia będąca przypadkowo odzwierciedleniem idealnego porządku państwowego, który Platon nakreślił w „Republice”.
Platon opisuje nawet pewne szczegóły dotyczące samego miasta, które miało być oddzielone od wybrzeża pasem
nawodnionych żyznych pól. Samo miasto miało okrągły kształt i posiadało w swoim centrum serię wysepek
przypominających pierścienie umiejscowionych między kanałami, pośrodku których leżała twierdza. Budynki w mieście były
ponoć bogato zdobione cennymi metalami, w tym nieznanym orichalcum – „górską miedzią” oraz kością słoniową. Królowie
rządzili sprawiedliwie przez długi okres, jednak ich potomkowie zeszli na złą drogą, więc postanowił ukarać ich sam Zeus. W
miejscu, gdzie zwraca się on z mową do innych bogów, tekst urywa się.
W świecie starożytnym dzieło Platona poświęcone Atlantydzie
traktowane było jako literacka fikcja i przypowieść, nie zaś
historyczna relacja o zamierzchłej przeszłości. Dla przykładu,
chrześcijański filozof Tertulian (ok. 160 – 213 n.e.) wykorzystał ją
jako dowód na Potop stwierdzając, że dalsze jej poszukiwania są
bezskuteczne. Mówi się, że historyk Ammianus Marcellinus (ok.
330 – 392) twierdził, że z Atlantydy wywodzą się Gallowie, choć w
rzeczywistości nie napisał niczego podobnego. W swym dziele
„Res Gestae" pisze on: „Drasidae (druidzi) twierdzą, że tylko część
ludu stanowią rodowici Gallowie, gdyż inni przybyli z wysp i krain
leżących za Renem” (co oznacza, że przybyli z północy, nie zaś z
Atlantydy, która leżeć miała na południowymzachodzie). Sama
Atlantyda od czasu do czasu pojawiała się nawet na mapach,
szczególnie po odkryciu Nowego Świata, kiedy niektórzy autorzy
sugerowali nawet, że nowoodkryte ziemie stanowią jej pozostałości. Temat ten nie cieszył się jednak powszechną uwagą aż
do lat 80tych XIX wieku, kiedy prawnik z Philadelphii, a zarazem kongresman, Ignatius Donnelly (18311901) napisał dzieło
pt. „Atlantis: the Antediluvian World” („Atlantyda: Przedpotopowy świat”, 1882), a książka zyskała taką popularność, że
doczekała się wielu wznowień (jeszcze w 1985).
Było to dość niezwykłe dzieło, które stanowiło dowód na dogłębną wiedzę autora uzyskaną w czasie prac w Bibliotece
Kongresu i nie jest przesadą, że to właśnie ona odpowiedzialna była za wzrost zainteresowania tematyką Atlantydy, jak też
późniejszą jej popularność.
Donnelly opierał się na pracach o. CharlesaEtienne’a Brasseur de Bourbourga (181474), francuskiego pisarza i historyka,
jednego z prekursorów badań nad cywilizacjami prekolumbijskimi, który pracował nad tłumaczeniem tzw. Kodeksu Troano
(zwanego też madryckim) – jednego z niewielu zachowanych majańskich manuskryptów. Jego tłumaczenie było całkowicie
błędne, gdyż uważał on hieroglify Majów za pismo alfabetyczne, ale udało mu się w jakiś sposób wyczytać, że Kodeks
dotyczy katastrofy w krainie Mu, którą spowodował wybuch wulkanu. Donnelly przyjął to bez większej krytyki i utożsamił Mu z
grecką Atlantydą, starając się wskazać możliwe związki między cywilizacją
Majów a resztą świata.
Używając logiki stosowanej w archeologii końca XIX w., doszedł on do wniosku,
że skoro po obu stronach Atlantyku pojawiły się takie instytucje (jak małżeństwo
i rozwód), technologie (żagle czy włócznie) a nawet mity (jak opowieść o
wielkim potopie), to muszą one mieć wspólne pochodzenie. Zwrócił on także
uwagę na podobieństwa między hieroglifami Majów i Egipcjan a także między
językami chińskim, japońskim oraz otomi (z Meksyku). Przyznać jednak należy,
że większość z tych rzekomych zbieżności jest nieco wyolbrzymiona lub opiera
się na błędnych przesłankach. Nie ma ponadto dowodów na to, aby podobne
instytucje, wynalazki i wierzenia zrodziły się tylko raz, w jednym miejscu i
okresie, dlatego też dane zgromadzone przez Donnelly’ego na temat
historycznej Atlantydy są dość nikłe i nigdy nie pociągnęły za sobą reakcji ze
strony oficjalnej nauki. Choć wiedza Donnelly’go była bardzo bogata, nie potrafił
on wykorzystać zdolności krytycznego myślenia, z której korzystał w czasie
prawniczej kariery.
Problemem Atlantydy jest także to, że według obecnego stanu wiedzy na temat
geologicznej historii Oceanu Atlantyckiego, brak tam dla niej miejsca. Grzbiet
Śródatlantycki, który według Donnelly’ego miał stanowić pozostałości po atlantydzkich górach nie jest częścią zaginionego
kontynentu i w rzeczywistości jest to względnie młoda formacja tworzona przez ruchy płyt tektonicznych.
Ignatius Donnelly
Jednym z najbardziej zdumiewających aspektów historii o Atlantydzie jest to, że niektórzy pisarze nadal opierają się na
źródłach, które od dawna uznawane są za błędne. The New York American opublikował w październiku 1912 r. artykuł dr
Paula Schliemanna, który twierdził, że był wnukiem Heinricha, odkrywcy Troi, choć nie udało się ustalić, czy posiadał tytuł
naukowy, którym się chwalił. Historia nosiła tytuł: „Jak odkryłem Atlantydę, źródło wszystkich cywilizacji”. Twierdził on, że w
spadku po dziadku zostały mu pewne tajne dokumenty, w tym ten mówiący o odkryciu w Troi brązowej wazy z inskrypcją:
„Od Kronosa, króla Atlantydy” oraz waza z ornamentem w kształcie sowy. Wśród dokumentów znajdowała się także koperta,
Atlantyda na mapie z XVII w.
którą otworzyć mógł tylko ten, kto poświęciłby swoje życie na badanie tego, co opisane zostało w środku – rodzinnego
sekretu wskazującego prawdziwe położenie Atlantydy. Otwierając wspomnianą wcześniej wazę z sową znalazł on rzekomo
ateńskie monety ze stopu platyny, srebra i aluminium oraz metalową plakietkę z fenickim napisem „Wydane w Świątyni
Przezroczystych Ścian”.
Zdjęcie umieszczone w artykule
Schliemanna, mające przedstawiać inny
przedmiot pochodzący z Atlantydy.
Schliemann jako pierwszy twierdził, że Atlantyda była zaawansowaną
technicznie cywilizacją, której poziom odpowiadał osiągnięciom XX wieku
(wraz ze statkami powietrznymi), ale jeszcze bardziej ekstrawaganckie
poglądy nt.
Atlantydy
mieli teozofowie. Relację z 1912 r. można traktować
jako jedyny „dowód” mający potwierdzać stan myśli technicznej zaginionego
kontynentu. Choć Schliemann on o dobrze znanych faktach, popełnił jeden
błąd mogący wskazywać na to, że historia ta była zmyślona. Twierdził, że
sekret Atlantydy odkrył na podstawie starożytnych tekstów Majów z
Kodeksu Troano, który czytać miał w British Museum. Tymczasem Kodeks
ten znajduje się w Muzeum Narodowym w Madrycie (stąd też nazywany jest
czasem „madryckim”). Wynikało to stąd, że opierał się on głównie o błędne
tłumaczenie de Bourbourga a zapytany o jakiekolwiek potwierdzenie swych
rewelacji i przedstawienie przedmiotów (choćby wazy) Schliemann nie
zareagował i usunął się w cień.
LEMURIA
Lemurią oryginalnie nazywano hipotetyczny kontynent w południowej
części Oceanu Indyjskiego, którego istnienie w 1860 r. zaproponował
geolog William T. Blandford (18321905) próbując wyjaśnić obecność
identycznych skał pochodzących z permu na terenie Republiki
Południowej Afryki i Gondwany (w południowych Indiach). W tym samym
czasie niemiecki biolog, Ernst Heinrich Häckel (18341919) uznał, że
jego istnienie stanowiłoby wyjaśnienie obecności małpiatek na
Madagaskarze i w Azji PołudniowoWschodniej. Poszedł nawet o krok
dalej twierdząc, że to lemury były naszymi przodkami, a sam
hipotetyczny ląd stanowił pierwotną kolebkę ludzkości. W 1864 r.
angielski zoolog, Philips Lutley Sclater (18291913) nazwał ów ląd
Lemurią. Dziś wiadomo, że podwodem podobnej budowy geologicznej
jest to, że płyty tektoniczne, na których leży Wschodnia Afryka,
Madagaskar i Indie, były kiedyś połączone, zaś lemury, choć są
spokrewnione z człowiekowatymi, należą do zupełnie innej linii ewolucji. Wtedy o tym jeszcze nie wiedziano.
Domniemana lokalizacja Lemurii
Lemuria z pewnością pogrążyłaby się w niebycie między innymi teoriami, gdyby nie wkład, jaki wnieśli w ten temat
teozofowie, a szczególnie Helena Pietrowna Bławatska (183191) – kobieta o bardzo barwnym życiorysie, która w latach 70
tych XIX wieku mieszkała w Nowym Jorku, gdzie odkryła swoje mediumistyczne zdolności. W 1875 r. wraz z ówczesnym
partnerem, Henrym Steelem Olcottem (18321907), nowojorskim prawnikiem, który opuścił dla niej swoją żonę, założyli
Towarzystwo Teozoficzne.
W 1882 r. Madame Bławatska wysłała listy spisane przez jej rzekomego Mistrza, Koota Hoomi Lal Singa to redaktora anglo
hinduskiej gazety, choć jak się potem okazało, analiza pisma wskazała, że autorem była ona sama. W listach zawierała się
eklektyczna mieszanka zachodniego okultyzmu, wschodniego mistycyzmu i XIXwiecznych teorii naukowych, które razem
tworzyły kosmologię opierającą się o siedem poziomów istnienia, siedem pierwotnych ras, siedem ciał posiadanych przez
każdego człowieka i siedem cykli ewolucji. Jak się okazało, według niej światem zarządza sekretne Towarzystwo
Mahatmów, z których ukrytej bazy w Tybecie promieniuje na świat okultystyczna energia. Kosmologia pani Bławatskiej stała
się podstawą jej pracy pt. „Sekretna doktryna” (1888), napisanej po wydaleniu jej z Indii.
Madame Bławatska twierdziła, że „Sekretna doktryna” opierała się na
zaginionych dziełach religijnych Atlantów, która ona sama nazwała „Księgą
Dzyan" – pierwszą książką, którą kiedykolwiek spisano. Jej dzieło było czymś
w rodzaju komentarza do niej, a także jedynym jej źródłem. Zgodnie z „Księgą
Dzyan", pierwsi ludzie istnieli jedynie w planie astralnym, zamieszkując
„niezniszczalną krainę” na Biegunie Północnym. Druga rasa również
zamieszkiwała w Arktyce, a dokładnie na innym zaginionym kontynencie,
Hiperborei, która podzieliła los wielu innych i pękła, tonąc w lodowatych
wodach Oceanu Arktycznego. Trzecią rasą byli Lemurianie – krzywonogie,
jajorodne małpyhermafrodyty (niektóre wyposażone w cztery ręce, inne z
oczyma z tyłu głowy) o wzroście prawie czterech metrów, współczesne
dinozaurom, które trzymały jako zwierzęta domowe. Kiedy Lemurianie odkryli
zakazany owoc „płciowości”, podzielili los Hiperborejczyków, a ich potomstwem
była rasa czwarta – w pełni ludzcy Atlanci. Dopiero po ich tragedii pojawili się
ludzie współcześni. Pozostałe dwie rasy, według Madame Bławatskiej, pojawić
mają się kiedyś w Ameryce Północnej i Południowej.
Zwyczajni członkowie Towarzystwa Teozoficznego, wśród których znajdowali
się także ludzie inteligentni i myślący racjonalnie, zdawali się nie wspierać
wszystkich wymysłów swej przywódczyni, jednak według oficjalnej linii
towarzystwa, Madame Bławatska uważana była za „świętą”, która wyjaśniła
sens dziejów, odkrywając istnienie Lemurii i innych zaginionych lądów i
wskazując na prawdziwe źródła pochodzenia człowieka. Wraz z rozwojem
archeologii rósł jednak rozdźwięk między nią, antropologią i geologią a
teozofią. Towarzystwo wciąż istnieje, jednak nie jest już tak wpływowe. Mimo to stało się ono ważnym źródłem dla
współczesnego systemu wierzeń New Age, łącząc w sobie elementy religii i pseudonaukowej filozofii i to głównie dzięki
teozofom Atlantyda (i w mniejszym stopniu Lemuria i jej podobne) stały się częścią współczesnej „wiedzy”.
Helena Pietrowna Bławatska
MU
Do listy zaginionych kontynentów sporządzonych przez teozofów
jeszcze jedną pozycję w latach 20tych XX wieku dodał anglo
amerykański okultysta, James Churchward (18511936), który
twierdził, że odkrył dowody na zaginiony ląd położony na Pacyfiku,
który nazwał „Mu”. Churchward urodził się w Hatherley (hr. Devon) i
lubił, gdy nazywano go „podpułkownikiem”. Nie ustalono nigdy, gdzie
służył jako żołnierz, choć jego wiedza na temat Indii wskazywała, że
było to właśnie tam lub na obszarze Tybetu. W 1879 r. planował
założenie plantacji herbaty na Cejlonie, ale dwa lata później przeniósł
się do Anglii, a następnie do Stanów Zjednoczonych. W latach 20tych
i 30tych ub. wieku opublikował on pięć tomów dzieła poświęconego
„odkryciu” zaginionego kontynentu Mu (były to „Zaginiony kontynent
Mu”, „Dzieci Mu”, „Święte symbole Mu”, „Kosmiczne siły Mu” oraz
„Księga druga kosmicznych sił Mu”). Pierwsza z książek ukazała się w 1926 r. i w oparciu o „ogromną wiedzę z zakresu
nauki, starożytnej sztuki, mitologii i okultyzmu” próbowała odtworzyć wspaniały zaginiony przedpotopowy świat.
Położenie Mu według Churchwarda
Churchward twierdził, że na trop zaginionego kontynentu wpadł dzięki lekturze starożytnych pism. Według niego ląd Mu,
który leżał na dzisiejszym Oceanie Spokojnym, stanowił ojczyznę wysoce zaawansowanej technicznie cywilizacji, która
zaginęła przed 60.000 lat, a jedyną jej pozostałością są Hawaje oraz Wyspa Wielkanocna. Głównym źródłem jego informacji
były „tabliczki Naacal”, które przeczytał, gdy jeden z hinduskich kapłanów nauczył go tego języka („będącym pierwotnym
językiem całej ludzkości”) w czasie plagi głodu w 1866 r. (choć Churchward musiał mieć wtedy ok. 1415 lat!). Choć mnich
nie miał pojęcia, co znajduje się na tabliczkach a Churchward nie miał żadnego doświadczenia w tłumaczeniu, przełożył
zawartość tabliczek (częściowo dzięki duchowej inspiracji) i dowiedział się z nich historii o zaginionym kontynencie. Oprócz
tabliczek naacal, podobną treść miały prezentować okazy znalezione przez geologa Williama Nivena (18501937) w San
Miguel Amantla (w Meksyku). Churchward twierdzi, że widział je podczas swych podróży do Ameryki Środkowej, choć
wiadomo o nich jeszcze mniej niż o jego wojażach po subkontynencie indyjskim.
Zgodnie z interpretacją tabliczek, której dokonał, pierwsi ludzie pojawili się na
Mu przed dwoma milionami lat. Do czasu katastrofy i zniszczenia kontynentu
ich jego populacja sięgała 64 milionów. Choć zginęli wówczas niemal wszyscy,
garstka tych, którzy pozostali przy życiu dała początek wszystkim ludom ziemi,
przekazując im elementy swojej kultury. Sam kontynent zniknął pod wodami,
kiedy „pokłady gazu”, na których leżał, zapadły się a gdzie indziej zapaliły.
Najciekawsze jest to, że to nie Churchward był pierwszym „odkrywcą” Mu, choć
prawie nigdy o tym nie wspomniał. Nazwa ta pojawia się po raz pierwszy w
„tłumaczeniu” Bourborga, a Churchward, słysząc o Lemurii z dzieł teozofów
uznał powtarzający się fonem „mu” za znaczący, nie rozumiejąc zapewne, że
druga z nazw wzięła się od słowa „lemur”. Większą zagadkę stanowiły tabliczki,
na które powoływał się Churchward, który nigdy nie wyjawił także miejsca, w
którym znajduje się hinduski klasztor będący w ich posiadaniu. Nieco inaczej
było z meksykańskimi tabliczkami, które okazały się istnieć naprawdę, choć
tylko Churchward widział ukryty w nich przekaz. Miejscowi wykorzystywali do
celów religijnych i były to bardziej spłaszczone figurki aniżeli tabliczki.
Nie ma zatem dowodów na to, że wszystko, co związane z językiem i
ludem Naacal istniało kiedyś w sferze innej niż wyobraźnia Churchwarda,
gdyż wszystkie odnośniki prowadzą właśnie do niego. Wydaje się zatem,
że większość rzeczy, o których pisał w swych książkach była czystym
wymysłem, a on sam miał więcej do czynienia ze sferą fantastyki aniżeli
nauki. Mimo to temat Mu na stale zagościł w literaturze poświęconej
„alternatywnej historii”, gdzie autorzy rzadko dokonują analizy źródeł.
W 1970 r. ukazała się książka, która jak twierdzono jest współczesnym
tłumaczeniem dziennika chłopca o imieniu Kland. Autorem „Mu Revealed”
(„Mu ujawnione”) był niejaki Tony Earll. Książka opowiada o historii
chłopca, który około roku 21050 p.n.e. znalazł się na terenie Meksyku, a
jego pisma zostały uwięzione w ruinach świątyni w czasie trzęsienia ziemi.
Znalazł je w 1959 r. archeolog Reedson Hurdlop, który postanowił
przetestować idee Churchwarda. Okazało się, że poszedł nawet o krok
dalej. Notka reklamowa na okładce mówiła, że „dzienniki dostarczają
niezwykłych szczegółów z codziennego życia na Mu u szczytu rozwoju jego
wspaniałej kultury”. Po krótkim wstępie dowiadujemy się o istnieniu „dawno
zaginionej cywilizacji Muror”. Historia ta była oczywiście fikcyjna, na co
wskazywało nawet nazwisko autora (anagram wyrażenia „Not Really” – „Nieprawdziwy”, zaś w przypadkuarcheologa
znalazcy – „Rudolf Rednose”...). W 1976 r. okazało się, że stoi za tym Raymond Buckland – znany propagator
neopoganizmu.
Poszukiwania śladów Atlantydy i pokrewnych
jej zaginionych lądów trwają i od czasu do
czasu możemy natrafić na nowe rewelacje w
tej sprawie. Jednym z dowodów na istnienie
Mu miały być geometrycznego kształtu skały
w archipelagu Yonaguni (Japonia). Eksperci
uznają je jednak za formacje naturalne.
Zobacz także
:

Skomentuj na INFRA FORUM

Droga do Szambali

MohendżoDaro i Harappa

Atlantyda na Cyprze?
_____________________
Tłumaczenie i opracowanie:
INFRA
Autor
: Keith FitzpatrickMatthews
Źródło
:
k.matthews.org.uk
James Churchward
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • imikimi.opx.pl
  • comp
    StartZaginione Miasta - instrukcja, Instrukcje do gier planszowychZaginiony skarb Wielkiego Kanionu - Lost Treasure of the Grand Canyon [2008] DVDRip, ● NapisyZabłocka Julia - Historia Bliskiego Wschodu w starożytności(1), HistoriaZaginiony skarb templariuszy - Steven Sora, 1, A tu dużo nowych ebookówzagrożenia kolos, PŁ-Ochrona środowiska, Zagrożenia cywilizacyjneZagrożenia różnorodności biologicznej, studia, ochrona środowiska UJ, zagrożenia cywilizacyjne i zrównoważony rozwójZaginiony legion - Rudyard Kipling, E-książkiZaginiony grobowiec Jezusa 1, sprawdzianyZabłocka J.-Historia Bliskiego Wschodu w starożytności, ArcheologiaZapach nocy swietojanskiej, Ciekawee, Cywilizacje, Słowianie
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wanilia39.opx.pl
  • Cytat

    Filozof sprawdza się w filozofii myśli, poeta w filozofii wzruszenia. Kostis Palamas
    Aby być szczęśliwym w miłości, trzeba być geniuszem. Honore de Balzac
    Fortuna kołem się toczy. Przysłowie polskie
    Forsan et haec olim meminisse iuvabit - być może kiedyś przyjemnie będzie wspominać i to wydarzenie. Wergiliusz
    Ex Deo - od Boga.

    Valid HTML 4.01 Transitional

    Free website template provided by freeweblooks.com