Za każdą cenę - Gilstrap John, 1, A tu dużo nowych ebooków
[ Pobierz całość w formacie PDF ] John Gilstrap Za każdą cenę (Przekład Wiesława i Paweł Czajczyńscy) l Były kierownik warsztatu samochodowego Marcusa Forda - o nazwie "Najwyższa jakość na Południu" - został wylany, ponieważ chodził w koszuli poplamionej kawą. Fakt, że przyszedł do pracy czysty, a plama pojawiła się dopiero po dwóch godzinach, był mało istotny. Stary Marcus dobrze wiedział, jak mają wyglądać jego pracownicy, i, na Boga, lepiej, żeby go nie zawodzili. Jake Brighton nie miał pojęcia, ile z opowieści o zasadach Marcusa było prawdziwych, ale brał sobie wszystkie do serca. Szczególnie teraz, gdy tkwił w korku samochodów pełznących do Zakładów Zebra. Nie mieściło mu się w głowie, że w tak niewielkim miasteczku jak Phoenix, w Karolinie Południowej, mogły być godziny szczytu. Ponownie zerknął na zegarek i westchnął. Ósma. Dokładnie ósma. Cholera. Zgodnie z wywieszką na drzwiach warsztat Marcusa Forda otwierano o siódmej rano, przez sześć dni w tygodniu. Jako kierownik Jake postawił sobie za cel, że znajdzie się za biurkiem o szóstej trzydzieści, aby powitać handlowców i klientów zaczynających napływać mniej więcej od szóstej czterdzieści pięć. Z rozmowy wstępnej, w jakiej uczestniczył pięć miesięcy temu, wiedział, że Clint Marcus nie cierpi spóźnialstwa. Był jednak pewny, że tym razem ten siedemdziesięcioletni wdowiec przymknie oko na wykroczenie. Dwa miesiące temu Jake stawał na głowie, żeby zadowolić Lucasa Banksa, nieprzyzwoicie zamożnego miejscowego prawnika, którego rodzinne wakacje zostały poważnie zagrożone z powodu niewielkiej stłuczki samochodowej. List pochwalny przesłany Marcusowi głosił: "Jake Brighton i jego ekipa są najlepsi w swoje branży i pragnę pana zapewnić, że na zawsze zostanę waszym oddanym klientem". To jedno zdanie zmieniło gniewne spojrzenie Marcusa w uśmiech. - Już dawno powinienem ściągnąć na to miejsce jakiegoś sensownego gościa - powiedział na wczorajszym cotygodniowym zebraniu personelu. - Tak trzymaj, Jake, a będziesz tu miał diablą przyszłość. - W istocie była to wielka pochwała, jak na człowieka znanego z tego, że ot tak, dla sportu, przypiekał kierowników na wolnym ogniu. Odgłosy aplauzu wciąż dźwięczały w uszach Jake'a. Oczywiście zdawał sobie sprawę, że entuzjazm współpracowników jest równie obowiązkowy jak obecność na zebraniu. Ujrzał jednak na ich twarzach szczerą dumę i to napełniło go prawdziwą radością. Mimo że wyróżniono tylko jego, podczas improwizowanej przemowy wyraźnie zaznaczył, że ten list dotyczy całej ekipy. Nie minął się zbytnio z prawdą. Zeszłego wieczoru ogarnął go tak wyśmienity nastrój, że wyruszył do domu pół godziny wcześniej, aby podzielić się radością z rodziną. No, dobrze. Najlepsze plany myszy i ludzi... Niezależnie od tego, kto jakie zajmował stanowisko, tak naprawdę firmę prowadziła siedemdziesięciosześcioletnia Mae Hooper, która przeżyła dwóch mężów i trójkę z pięciorga dzieci. Mechanicy stawiali dwa do jednego, że to Mae swoim zachowaniem wyssała z rodziny chęć do życia. Po dwudziestu dwóch latach pracy w Marcus Ford ta kobieta zapomniała więcej o samochodach, niż Jake mógłby się kiedykolwiek nauczyć. Wiedział jednak, że nie warto się jej sprzeciwiać. Wreszcie dotarł do celu. Zaparkował subaru na ulicy, wzdłuż słupków z łańcuchami, zostawiając kilka miejsc z przodu dla klientów. Stary Marcus nie lubił patrzeć na - jak zwykł to określać - japoński korek na jego parkingu. Kiedy Jake wyszedł z samochodu na poranny chłód, zmówił krótką błagalną modlitwę, aby pod koniec dnia koła jego wozu znajdowały się na swoim miejscu. Na zachodnim krańcu Phoenix pojazd pozostawiony na ulicy zawsze stanowił nieodpartą pokusę. Jake pomyślał, że jeśli przed zachodem słońca uda mu się wprowadzić wóz do garażu, wszystko będzie dobrze. Z każdą następną chwilą szansę malały. Zaledwie trzy tygodnie temu, w biały dzień, trójka gangsterów w kominiarkach obrabowała stację Exxon. Nikt nie został ranny, ale dranie wciąż pozostawali na wolności. Jake był pewny, że bandzior na tyle bezczelny, by w dzień mierzyć z obrzynka w ludzi, nie miałby najmniejszych oporów przed skrojeniem samochodu. To tyle na temat zacisza małego amerykańskiego miasteczka. Jake wszedł szybko do środka; dzwonek nad drzwiami zaanonsował jego przybycie. Nadeszła jesień i mechanicy zdążyli go już ostrzec, że Mae Hooper nie cierpi przeciągów. Klient, który nieco ślimaczył się przy drzwiach, narażał się jedynie na kąśliwą uwagę, ale pracownik popełniający to samo wykroczenie mógł spodziewać się karczemnej awantury. Aby zrekompensować nieuniknione straty ciepła, Mae przez cały rok trzymała w przedsionku termostat, a u swych stóp - ceramiczny grzejnik. Szok termiczny zaparł Jake'owi dech w piersiach. Szybko ściągnął kurtkę. - O Jezu, pani Hooper - jęknął. - Czy nie jest tu aby odrobinę za chłodno? Mae nie wyczuła ironii. Wzruszyła ramionami ze współczuciem i podała mu filiżankę kawy. - Proszę, Jake. Śmietanka i trzy łyżeczki cukru - od prawie pięciu miesięcy witała go każdego ranka tymi siedmioma słowami. Powiesił kurtkę na wieszaku i z wdzięcznością przyjął poczęstunek. - Dzięki. O rany, ten hall wygląda genialnie. Pomiędzy wczorajszym wieczorem, kiedy stąd wyszedł, a dzisiejszym rankiem do biura zawitało Halloween. Tam gdzie poprzednio stał stolik, teraz królowała kompozycja z kolb kukurydzy i dyń, a nad recepcją Mae zwieszał się papierowy łańcuch duchów i czarownic. Zrobiło się ładnie, nawet domowo. Jake pomyślał, że prace renowacyjne, które właśnie ukończono, być może nie oznaczały wyłącznie straty pieniędzy. Mae obdarzyła go jednym ze swych protekcjonalnych, iście babcinych uśmiechów. - Cóż, ktoś musi dbać o to miejsce. Przez wiele lat Clint Marcus opierał się szczególnemu trendowi: właściciele warsztatów samochodowych starali się, by wnętrza ich firm przypominały gabinet lekarski czy kancelarię adwokata. Zgodnie z opinią ekspertów, w dzisiejszych czasach należało wychodzić naprzeciw upodobaniom kobiet. Zniszczone sofy i zakurzone stoliki straciły prawo do istnienia. Marcus dołączył wreszcie do szeregu, ale dopiero wtedy, gdy rywale tak wypielęgnowali swoje warsztaty, że zaczęli odbierać mu klientów. Zrobił kompletną rewolucję. Nowe, śnieżnobiałe panele zastąpiły starą, obskurną boazerię. Część powierzchni biurowej Marcus przeznaczył na wyłączny użytek kierownika i Mae, przychylając się do prośby "szefowej" o uchylne okno w ściance działowej. Dzięki temu mogła gderać, nie ruszając się z miejsca. Stary wydzielił nawet niewielką przestrzeń dla dzieciaków, żeby im się nie nudziło, gdy rodzice załatwiali interesy. Po zakończeniu remontu biuro było jak nie to samo. Teraz, świątecznie udekorowane, wyglądało tym bardziej sympatycznie. - Kiedy to wszystko zrobiliście? Mae szperała w dokumentach, udając, że czegoś szuka. - Narobiłam się przy dekoracji, podczas gdy ty narobiłeś się przy spóźnieniu. Uśmiechnął się. - No cóż, doceniam w pełni. Ma pani niezły gust. Machnęła ręką i cmoknęła ze zniecierpliwieniem, jakby odpędzając wypowiedziane przez niego słowa. Szybko zmieniła temat. - No i jak tam było wczoraj wieczorem? Carolyn zdziwiła się na twój widok? Jake zaśmiał się drwiąco i przewrócił oczami. - Raczej ulżyło jej - stwierdził. - Travis znów wdał się w jakąś bójkę. W szkole. Zdaje się, że dzieciaki zaczepiały go w kawiarni, a on dał się sprowokować. - Czy to znowu ta sprawa wozów kempingowych? - Mae matkowała wszystkim i bacznie śledziła burzliwy proces przystosowawczy małego Brightona. - Według Travisa, te dzieciaki ze Wzgórza Snobów wciąż nie dają mu spokoju. Wczoraj ten skubaniec Lampierów wyśmiewał go na oczach kilku dziewczyn. Kiedy zaczęły się chichrać, Travis wstał i rąbnął go w gębę - rozjaśniona twarz zdradzała, że dzieli z synem jego dumę. - W rezultacie była to walka jednego ciosu. - A co miał zrobić? - podchwyciła Mae, robiąc wymowną minę. - Stać tam jak jakiś słabeusz? - No, ale według dyrektora szkoły, pana Menefee... - Jake wymówił to nazwisko tak, jakby wydzielało brzydką woń - w dzisiejszych czasach trzeba być słabym. Najbardziej liczy się umiejętność współżycia, a to, czy ktoś zachował się słusznie, czy nie, praktycznie nie odgrywa roli. - I właśnie dlatego tak źle się dzieje w tym kraju! - pokręciła głową z ubolewaniem. Jake stłumił uśmiech. Mae miała tendencję do brania każdej, nawet najmniejszej niesprawiedliwości za dowód upadku cywilizacji. - Ale nie skończyło się na tym - ciągnął. - Kiedy Travis wracał do domu, starszy brat tego Lampiera zasadził się na niego i sprawił mu tęgie lanie. Mae jęknęła. - Na szczęście nie jest połamany, ale nieźle potłuczony. Dziś rano w ramach protestu odmówił pójścia do szkoły. Zdaje się, że nie sądzi, by ktokolwiek pociągnął do odpowiedzialności szczeniaki ze Wzgórza, które go pobiły. Na szczęście Carolyn przypomniała sobie, że idą na wycieczkę z klasą. - Nie dziwię mu się, że jest zdenerwowany - zgodziła się Mae, ignorując dzwoniący telefon. - To po prostu niesprawiedliwe. Wiesz, kiedy byłam mała... Jake przerwał jej, wskazując aparat. - Odbierzesz? - nie chciał zachować się obcesowo, ale słyszał już wszystko, co go mogło interesować na temat dzieciństwa Mae. Zrozumiała, o co chodzi, a kiedy sięgnęła po słuchawkę, Jake zniknął w swoim gabinecie. Nie zdążył usiąść, gdy uśmiechnięta twarz starszej damy pojawiła się w oknie. - Doktor Whittaker na pierwszej linii do ciebie. Wiesz, ten mercedes. Jake skrzywił się. - Już? Dopiero co z nim rozmawiałem. Nie dalej jak wczoraj wieczorem. Roześmiała się. - Chyba nie sądzisz, że dzwoni dzisiaj po raz pierwszy. Myślę, że chce się jeszcze trochę potargować. Dwa tygodnie temu ten znany lekarz wjechał swoim mercedesem w betonowy rów odwadniający z prędkością ponad pięćdziesięciu kilometrów na godzinę. Teraz wściekał się, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plimikimi.opx.pl
|
|
StartZa wszelką cenę - Million Dollar Baby (2004) DVDRip.XviD.Napisy PL(2), Goral spot samiuckich TotyrZa Każdą Chwilę Z Tobą - Weekend (łatwiejsza wersja), nuty na akordeon ;)Za Każdą Chwilę Z Tobą - Weekend, Nuty na Keyboard, GitaręZarządzanie Kluczowe koncepcje Scheraenhorn John R. e-book, InneZaginiony skarb templariuszy - Steven Sora, 1, A tu dużo nowych ebookówZagubieni Chłopcy - Card Orson Scott, 1, A tu dużo nowych ebookówZabawki Gai - Ore Rebecca, 1, A tu dużo nowych ebookówZadomowienie - Card Orson Scott, 1, A tu dużo nowych ebookówZakończenie działalności gospodarczej przez osobę fizyczną, â DOKUMENTY, PORADY PRAWNEZahn Timothy - Bohater Cartao 1. Wezwanie Dla Bohatera, â EBOOK, Timothy Zahn(1)
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plwanilia39.opx.pl
Cytat
Filozof sprawdza się w filozofii myśli, poeta w filozofii wzruszenia. Kostis Palamas Aby być szczęśliwym w miłości, trzeba być geniuszem. Honore de Balzac Fortuna kołem się toczy. Przysłowie polskie Forsan et haec olim meminisse iuvabit - być może kiedyś przyjemnie będzie wspominać i to wydarzenie. Wergiliusz Ex Deo - od Boga. |
|