Zagajewski, Polonistyka, Utwory
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Adam Zagajewski Brama „Zeszyty literackie”, nr 73 B. T. Czy kochasz słowa tak jak nieśmiały czarodziej kocha chwilę ciszy — już po występie, kiedy jest sam w pustej szatni, w której płonie smolistym, tłustym płomieniem żółta świeca? Jaka miłość dozwoli ci pchnąć ciężką bramę, tak żebyś znowu poczuł zapach tego drewna i rdzawy smak wody z archaicznej studni, i żebyś raz jeszcze ujrzał wysoką gruszę, dumną matronę, która w jesieni arystokratycznie oddawała nam swe doskonałe w kształcie owoce, poczym niemo pogrążała się w rozpatrywaniu nieszczęść zimy. Tuż obok dymił obojętny komin fabryki i milczało brzydkie miasto, ale w ogrodach głęboko pod cegłami pracowała niestrudzona ziemia, nasza czarna pamięć i przepastna spiżarnia umarłych, dobra ziemia. akiej odwagi trzeba, żeby pchnąć ciężką bramę, jakiej odwagi, żeby zobaczyć was wszystkich znowu zebranych w jednym pokoju pod gotycką lampą — mama nieuważnie czyta gazetę, ćmy uderzają o szybę, nic się nie dzieje, nic, zaledwie wieczór, modlitwa; czekamy... Tylko raz żyliśmy. W pierwszej osobie liczby mnogiej Julianowi Kornhauserowi Nosimy używane słowa, wzniosłość i rozpacz zjedzone przez cudze usta, chodzimy po zapadniach cudzego przerażenia, w encyklopedii odkrywamy starość, wieczorem udajemy, że wybuchła wojna, rozmawiamy z Baczyńskim, pakujemy się w pośpiechu, przypominamy sobie dawnych poetów, wychodzimy na dworzec, potępiamy faszyzm, po czym triumfalnie, w przedziale pierwszej klasy, w pierwszej osobie liczby mnogiej, dajemy wyraz naszej przenikliwości, tak jakbyśmy nie zostali obdarzeni absolutnym słuchem milczenia. Ciepły deszcz „Zeszyty literackie”, nr 15 Wieczorem, w obcym mieście, szedłem ulicą, która nie miała imienia. Coraz głębiej zanurzałem się w obcość, w gęstą wiosnę, po stopniach kamiennych. Padał ciepły deszcz i ptaki śpiewały cicho; czułość była w ich głosach dalekich. Syreny statków płakały w porcie, żegnając się z ziemią znajomą. W otwartych szeroko oknach kamienic stały postaci ze snów moich i twoich, i wiedziałem, że idę w przyszłość, w epokę minioną, jak pielgrzym do Rzymu. Zawieja „Zeszyty literackie”, nr 15 Słuchaliśmy długo muzyki – trochę Bacha, trochę smutnego Schuberta. Przez moment słuchaliśmy milczenia. Na ulicy szalała zawieja, wiatr przyciskał do murów swoją siną twarz. Umarli ścigali się na sankach i rzucali śnieżkami w nasze okna. Dla ciebie „Zeszyty literackie”, nr 61 Dla ciebie – może śpisz teraz, w chmurze wełnianych snów – piszę nie tylko ten wiersz. Dla ciebie, zwycięskiej, uśmiechniętej, pięknej, ale także dla ciebie smutnej, pokonanej (chociaż nigdy nie zdołam zrozumieć, kto mógłby pokonać ciebie!), dla ciebie nieufnej, niespokojnej, dla ciebie piszę wiersz za wierszem, jakbym chciał któregoś dnia – jak żółw – dotrzeć, przy pomocy niedoskonałych słów i obrazów, tam, gdzie ty jesteś już od dawna, tam, gdzie ciebie zaniosła błyskawica życia. Wczesne godziny Wczesne godziny przedpołudnia; jeszcze nie piszesz (nie próbujesz pisać, raczej), tylko leniwie czytasz. Wszystko jest nieruchome, spokojne, pełne, tak jakby to był prezent ofiarowany przez muzę powolności, jak dawniej, w dzieciństwie, na wakacjach, kiedy długo studiowało się kolorowa mapę przed wycieczką, mapę, która obiecywała tak wiele, głębokie stawy w lesie jak świecące oczy motyli, górskie łąki tonące w ostrej trawie; albo moment przed zaśnięciem, kiedy jeszcze nie ma snów, ale już wyczuwa się ich nadchodzenie z różnych stron świata, ich marsz, pielgrzymkę, ich czuwanie przy łożu chorego (chorego na jawę), i ożywienie wśród średniowiecznych figur skurczonych w wiecznym bezruchu nad katedrą; wczesne godziny przedpołudnia, cisza – jeszcze nie piszesz, jeszcze rozumiesz tak wiele. Zbliża się radość. Kamienie „Zeszyty literackie”, nr 29 Mieszkasz teraz za czarnymi drzwiami i nikt nie zna twojego adresu. Może ukrywasz się w fałdach nocy; ale noc przychodzi i odchodzi obojętnie jak wędrowna jaskółka, okna zamykają się, otwierają, pociągi jadą nieśpiesznie na wzgórzach, jabłka spadają na trawę, pachną wrzosy, wszyscy dokoła zajęci są życiem i życie panoszy się w liściach drzew, nawet kamienie są dumne i nieśmiertelne. Pada deszcz miasto jest miękkie, spowite mgłą i tęsknotą. List od czytelnika Ziemia ognista, 1994 Za dużo o śmierci, o cieniach. Napisz o życiu, o zwykłym dniu, o pragnieniu ładu. Dzwonek szkolny może być wzorem umiarkowania, nawet erudycji. Za dużo śmierci, zbyt wiele czarnego olśnienia. Zobacz, narody stłoczone na ciasnych stadionach śpiewają hymny nienawiści. Za dużo muzyki za mało zgody, spokoju, rozumu. Napisz o chwilach, kiedy kładki przyjaźni zdają się trwalsze niż rozpacz. Napisz o miłości, o długich wieczorach, o poranku, o drzewach, o nieskończonej cierpliwości światła. Poranek w Vicenzie „Zeszyty literackie”, nr 63 Pamięci Josifa Brodskiego i Krzysztofa Kieślowskiego Słońce było tak delikatne, tak młodziutkie, że baliśmy się o nie trochę; nieostrożny ruch ręki mógł je porysować, nawet krzyk – gdyby ktoś chciał krzyknąć – zagrażał mu; tylko rozpędzonym jaskółkom o skrzydłach jakby odlanych z żeliwa, twardych, wolno było gwizdać głośno, ponieważ one spędziły krótkie, pełne niepokoju dzieciństwo w glinianych gniazdach, razem z rodzeństwem, małymi szalonymi planetami, czarnymi jak leśne jagody. W małej kawiarni niewyspany garson – pod jego oczami zebrały się ostatnie cienie nocy – szukał drobnych w przepaścistej kieszeni, a kawa pachniała solennością farby drukarskiej, słodyczą i Arabią. Błękit nieba obiecywał długie popołudnie, niekończący się dzień. Patrzyłem na ciebie tak, jakbym widział cię po raz pierwszy. I nawet kolumny Plladia, wydawało się, dopiero się narodziły, wynurzyły się z fal świtu tak jak twoja starsza koleżanka, Wenus. Zaczynać od nowa, liczyć straty, liczyć poległych, zaczynać nowy dzień, mimo że was już nie ma, ciebie, którego dwukrotnie pochowaliśmy i opłakaliśmy dwukrotnie, – żyłeś dwa razy mocniej niż inni, na dwóch kontynentach, w dwu językach, na jawie i w wyobraźni – i ciebie o ostrej twarzy i o spojrzeniu, które powiększało przedmioty i serca (zawsze za małe). Nie ma was i dlatego będziemy teraz wiedli podwójne życie, jednocześnie w świetle i w cieniu, w jaskrawym słońcu dnia i w chłodzie kamiennych korytarzy, w żałobie i w radości. Spróbuj opiewać okaleczony świat Spróbuj opiewać okaleczony świat. Pamiętaj o długich dniach czerwca i o poziomkach, kroplach wina rosé. O pokrzywach, które metodycznie zarastały opuszczone domostwa wygnanych. Musisz opiewać okaleczony świat. Patrzyłeś na eleganckie jachty i okręty; jeden z nich miał przed sobą długą podróż, na inny czekała tylko słona nicość. Widziałeś uchodźców, którzy szli donikąd , słyszałeś oprawców, którzy radośnie śpiewali. Powinieneś opiewać okaleczony świat. Pamiętaj o chwilach, kiedy byliście razem w białym pokoju i firanka poruszyła się. Wróć myślą do koncertu, kiedy wybuchła muzyka. Jesienią zbierałeś żołędzie w parku a liście wirowały nad bliznami ziemi. Opiewaj okaleczony świat i szare piórko, zgubione przez drozda, i delikatne światło, które błądzi i znika i powraca.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plimikimi.opx.pl
|
|
StartZagajenie Sessyi Netpress Digital, klasyka literaturyZabawy z alfabetem, WCZESNOSZKOLNA, Edukacja polonistyczna, e.polonistZadania do rozdzialu 1, Geodezja i Kartografia, FizykaZaburzenia asymetrycznego rozmieszczenia fosfatydylocholiny w blonie kom, Biotechnologia, Hodowle tkankoweZapach nocy swietojanskiej, Ciekawee, Cywilizacje, SłowianieZagr Chemiczne w odpadach, Ocena Ryzyka-mat. pomocnicze, Zagrożenia w pracy-PDFZadania%20z%20rachunkowo%9cci%20zarz%b9dczej, Studia-materiałyZarządzanie środowiskiem,ZadPowtSR sIzI, SZAUZabiegi na chrząstce st.kolanowego(39), Prywatne
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkatafel.pev.pl
Cytat
Filozof sprawdza się w filozofii myśli, poeta w filozofii wzruszenia. Kostis Palamas Aby być szczęśliwym w miłości, trzeba być geniuszem. Honore de Balzac Fortuna kołem się toczy. Przysłowie polskie Forsan et haec olim meminisse iuvabit - być może kiedyś przyjemnie będzie wspominać i to wydarzenie. Wergiliusz Ex Deo - od Boga. |
|